Byłam pełna obaw, kiedy dowiedziałam się, że w naszym domu pojawi się dziecko. Nie wychowałam przecież jeszcze psa, a tu spada na mnie odpowiedzialność za drugiego człowieczka. Zadawałam sobie pytanie jak mój pies będzie zachowywał się przy dziecku. Przecież jest taki zwariowany.
Minął już miesiąc odkąd żyjemy sobie w czwórkę: ja, mąż, dziecko i pies. I wiecie co? Żadne z moich obaw się nie sprawdziło. Potencjalne problemy o których pisałam artykuł wcześniej nie pojawiły się. Być może to nasza zasługa, a być może tak miało być. Dlatego powiem wam, jak wyglądało to u mnie.
Po pierwsze bałam się, że pies będzie zazdrosny. Nie jest. Oswajałam go z dzieckiem zanim jeszcze przywieźliśmy je do domu. Kiedy byłam w szpitalu, mąż zabrał do domu pachnące dzieckiem rzeczy: pieluchy tetrowe i ubranka; i dał je Dżekiemu. Tak pies poznał już zapach nowego członka rodziny i kiedy go przywieźliśmy do domu nie interesował się nim tak bardzo jak myślałam. Chciał bardzo zobaczyć co niesiemy w nosidełku, więc pokazaliśmy mu, aż się nie znudził. Później chciał jeszcze co jakiś czas wąchać dziecko, więc mu pozwalaliśmy, aż za 3 dni całkiem się znudził. Teraz już w ogóle na nie nie reaguje.
Najważniejsze to nie dopuścić, by pies poczuł, że dziecko jest jego rywalem. Dlatego kiedy ja zajmowałam się dzieckiem, mąż bawił się z psem. Kiedy męża nie było, gdy tylko kończyłam opiekować się małą, zajmowałam się psem. Nawet gdy mam dziecko na rękach, mówię do Dżekiego i głaszczę go choćby nogą. Nie poświęcamy mu mniej czasu niż wcześniej.
Bałam się też, że Dżeki swoim częstym, głośnym szczekaniem będzie budził dziecko. Ale chyba dzięki temu, że mała od początku słyszy szczekanie (również przez sen) przyzwyczaiła się i się nie budzi. Więc nie ma co izolować psa od dziecka.
Obawa z wyprowadzaniem psa na spacer też nie ma pokrycia w rzeczywistości. Kiedy jest się we dwójkę lub ma się ogród, problem z wyprowadzeniem psa nie istnieje. I jeszcze bardzo przydało się nosidło dla noworodka, takie zapinane z przodu, mamy wtedy wolne ręce, a dziecko przy sobie.
Problem natomiast który ma zapewne każda matka - brak czasu, w pewnym stopniu się pojawił. Dzieci są różne. Moje akurat jest dosyć grzeczne, szybko się uspokaja i zasypia. Jestem w stanie zrobić wszystko to co robiłam, zanim dzidziuś się pojawił. Tylko, że cały czas jestem na pełnych obrotach i może trochę mniej wyspana. Ale o tym jak godzę pasję z zajmowaniem się dzieckiem będzie osobny post.
A tu moje pomysły na wykorzystanie resztek materiału:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz